Kierując się pobudkami opisanymi parę dni temu:
http://bez-owijaczy.blogspot.com/2013/09/jednak-zostaje-na-probe.html poszedłem dziś do banku PKO BP przy ul. Kościuszki w Łodzi w sprawie Konta za Zero. Zmartwiłem się (choć wcale nie zdziwiłem) widząc sporą kolejkę i tylko 2-3 czynne okienka. Ledwo spytałem się pewnej starszej pani czy ona jest ostania i nie zdążyła mi nawet odpowiedzieć, że teraz już nie jest ostatnia, gdy podeszła
pani punkt informacyjny.
Widuję ją często, gdy w nieudolny sposób próbuje wyciągnąć kogoś z kolejki, by ją zmniejszyć. Ale zwykle nie może załatwić danej sprawy, więc kończy się na pogaduchach z kolejkowiczami lub obdarowaniu ulotkami. No przepraszam, raz sprawdziła mi historię rachunku czy coś takiego. Ale z kolei widywałem zabawne sytuacje gdy kierowała kogoś do okienka, w którym osoba się dowiadywała, że tego tu nie załatwi. Lub zachęcała, by podejść w sprawie wypłaty do okienka, które kasą nie jest i w którym nim się człowiek zorientował o co chodzi opadały żaluzje.
I dziś właśnie pani mobilny punkt informacyjny podeszła do mnie i pyta z jaką sprawą przychodzę do banku. Ja na to nie skupiając się na szczegółach: Założyć Konto za Zero. Pani pierw się zaświeciły oczy, potem zrobiła minę i gest, które zrozumiałem: to skandal, w tej sprawie nie można stać w kolejce. I powiedziała: proszę pójść ze mną. Posadziła mnie w innym pomieszczeniu, w wygodnym fotelu i powiedziała bym czekał, że zaraz ktoś do mnie podejdzie. Wróciła po paru minutach mówiąc, że wszystko załatwiła i musimy chwilę poczekać. Poczułem się jakbym chciał wpłacić lub wypłacić pół walizki pieniędzy. No, ale nic. Siedzę. Pani zagaduje. Z rozmowy okazuje się, że użyłem złego słowa, bo nie chcę założyć nowego konta, tylko przekształcić stare w Konto za Zero. "Aaa to ma pan już u nas konto. Pan chce tylko przekształcić. Nie założyć. Uuu to trzeba załatwić u doradcy w okienku" - usłyszałem. I siedzenie w fotelu skończyło się po pięciu minutach. Musiałem wrócić do kolejki. Szczęśliwie nikt nie doszedł :) . Nikt też nie ubył :( .
Gdy dotarła nasza wreszcie kolej i już z żoną oddaliśmy swe dowody w ręce pani doradcy Moniki, pani mobilny punkt informacyjny dostarczyła mi ponownie wrażeń. Nie, nie zabrała nas na wycieczkę po banku. Ale w pewnym sensie wygoniła nas od okienka. Tzn. uprzejmie doniosła pani doradcy Monice, że przyszedł pan, z którym pani doradca Monika była umówiona. Zatem pani Monika serdecznie nas przeprosiła, mówiąc że pan już stał i ma tylko podpisać dokumenty i byśmy poczekali na uboczu chwilę. W między czasie kolejka stopniała. Zrobiły się wolne okienka. Pani doradca Monika zapewniała, że jeszcze tylko dwie minuty. I faktycznie po chwili wróciliśmy do okienka.
W banku zapomniałem, że jestem blogerem i nie zmierzyłem czasu oczekiwania i załatwiania sprawy. Szacuję, że w banku spędziłem ponad godzinę. Pół godziny w kolejce i pół godziny przy okienku.
Uwagi końcowe:
- Zamiast zatrudniać panią mobilny punkt informacyjny dorzuciliby jednego doradcę lub kasjerkę a w zakresie podstawowych informacji przeszkolili ochroniarza - bo się facet zwykle nudzi.
- Ależ bank musi mieć profity z każdego konta (nawet za zero), jeśli tak zaczęli nadskakiwać, gdy pani mobilny punkt informacyjny zrozumiała, że chcę założyć nowe konto. A jakież profity - pracownik werbujący osobę do założenia konta, skoro do zamkniętych okienek przy sporej kolejce nie było chętnych a do spisania umowy na nowe konto w kilka minut, by się ktoś znalazł. Poza tym pani doradca Monika - też zachęcała nie do przekształcenia, lecz do założenia nowego rachunku. Obiecywała, że o nowym numerze konta zawiadomi listownie instytucje przez nas wskazane.