poniedziałek, 29 lipca 2013

Karma dla psów - niedźwiedź na łańcuchu (żal, masakra, ochyda)

Nie wiem jak smakują karmy dla psów i kotów firmy Royal Canin, bo nie jadłem. Ale po tym co zobaczyłem w sieci, nawet psu bym jej nie kupił. Widok logo firmy żywiącej zwierzęta (czy jakiejkolwiek innej) na tle niedźwiedzia trzymanego na łańcuchu, którego w ramach zabawy, konkursu atakują agresywne psy, jak dla mnie przekreśla tą firmę. Niedźwiedź jest przestraszony, nieudolnie się broni a psy zdobywają punkty za swoją agresję. 

Wiem, że informacja jest już w sieci - ale na blogu też jej nie pominę. Choć nie mam własnych doświadczeń związanych z tą karmą, to teraz wiem, że mieć ich nie będę. 


sobota, 27 lipca 2013

O niechcianych dodatkach w dodatkach

Kiedy kupujemy gazety i/lub czasopisma, zostajemy nierzadko "obdarowani" dodatkami. Czasem są to drobiazgi a czasem rzeczy ciekawe i pożądane, które by zdobyć trzeba zamówić u znajomego kioskarza lub kupić gazetkę wcześnie rano.
Jednak praktycznie w każdym takim dodatku, bardziej lub mniej ukryty, jest dodatkowy, niechciany dodatek. Podzieliłbym je na trzy grupy:
- powiększony koszt gazety 
- pierwiastek tandety 
- reklama.
zdjęcie z: przyjaznysrodowisku.blogspot.com
Ponieważ przy każdym włączeniu laptopa doświadczam tego ostatniego dodatku, który zafundowała mi Gazeta Wyborcza zajmę się tym tutaj. Otóż moja żona kupiła tą gazetę, by zdobyć płytę przydatną do nauki zasad ruchu drogowego. Po zainstalowaniu programu okazało się, że przy każdym uruchomieniu przeglądarki internetowej jako strona startowa wyświetla się wyborcza.pl. Kupując gazetę z płytą nie chcieliśmy mieć dodatkowego "gratisu" w postaci elektronicznej wersji GW. Oczywiście pewnie w toku instalacji trzeba było zaznaczyć obwiednie okienko itp, więc gdzieś tam po drodze zgoda została wyrażona. Ale ten dodatkowy dodatek jest niechciany. 
Gdyby jeszcze treści publikowane przez wyborcza.pl były ciekawe lub miały jakiś poziom, to nie cierpiałbym tak z tego powodu. No, ale gdyby treści były wartościowe, nie trzeba by było na siłę ich ludziom przed oczy wstawiać.
Warto zwrócić uwagę, jakie dodatkowe, niechciane dodatki kryją się w dodatkach.

piątek, 26 lipca 2013

Wycieczka jednodniowa

Wakacje trwają. Myślę co by tu wakacyjnego z własnego doświadczenia Wam zaproponować. I już wiem. Polecam wycieczkę do Zoo Safari w Borysewie.
Byłem tam z około 25 osobową grupą w ubiegłoroczne wakacje. Wracaliśmy bardzo zadowoleni. Główną atrakcją są oczywiście zwierzęta. Na rozległym terenie (22 hektary) zamieszkuje ponad 300 zwierząt reprezentujących ponad 80 gatunków z 5 kontynentów. Zwierzęta mają duże, nowoczesne wybiegi - sprzyjające ich obserwowaniu. Naprawdę można stanąć oko w oko z egzotycznymi zwierzętami. Wśród nich są gatunki bardzo rzadko spotykane np białe lwy.
Zwiedzanie obiektu trwa około 2-3 godzin (na pieszo) lub 1 godzinę (kolejką). Przejazd kolejką jest dodatkowo płatny. Kupując bilet można dokupić dodatkowe atrakcje. Najbardziej rozbudowana i opłacalna jest oferta dla grup zorganizowanych (ponad 20 osób). Atrakcje dla grupy, które sprawdziłem i mogę polecić na 100% to: zwiedzanie z przewodnikiem, zwiedzanie kolejką, zajęcia edukacyjne, zajęcia praktyczne (karmienie zwierząt w Mini zoo). Nowością jest figlarnia w namiocie sferycznym. Można zamówić też przejażdżkę na kucyku lub zorganizowanie ogniska. 
Dużym atutem Zoo Safari w Borysewie jest Grill Bar, w którym grupy mogą zamówić zestawy obiadowe (zupa+II danie z kompotem) w cenie 14-16 zł. Ale dla całej grupy obowiązuje ten zam zestaw (do wyboru są trzy rodzaje). Pamiętam, że obiad jaki tam jedliśmy był smaczny, porcje odpowiednio duże. Poza tym (co sprawdźcie przed zamawianiem) obiad dla opiekunów i kierowcy busa był gratis. 
Warto dokładanie dopytać o różne bonusy, bo jest ich sporo. Poza gratisowymi obiadami, opiekunowie mają bezpłatny wstęp (1 na 10 osób). Organizowane są też okresowe promocje, atrakcje i konkursy ogłaszane na stronie internetowej zoo. Zwiedzając zoo można natrafić na pokazowe karmienia zwierząt (teoretycznie można sprawdzić porę karmienia w internecie, ale jak my byliśmy to były różne odstępstwa - choć karmienie foki i małp zorganizowano specjalnie dla mojej grupy. W razie niepogody grupy, które nie zamówiły kolejki mają ją gratis. Dla indywidualnych zwiedzających bezpłatnie wypożyczane są parasole.
Na koniec wycieczki warto odwiedzić sklepik z pamiątkami - który jest dobrze zaopatrzony.
Warto dodać, że Zoo Safari powstało 2008 roku i ciągle się rozwija. Z roku na rok powiększa swoją ofertę i realizuje nowe inwestycje. Zaangażowanie właścicieli jest zawsze zaletą takich miejsc. Dzięki temu zwiedzający mają świadomość, że zostawione pieniądze posłużą rozwojowi. I warto będzie tu jeszcze wrócić. Ja wrócę na pewno. Polecam jednak zorganizować sobie grupę - bo wycieczka będzie o wiele bardziej ciekawa. 

Lokalizacja Zoo Safari w Borysewie,    źródło: https://maps.google.pl
Dokładny cennik i więcej informacji o Zoo Safari w Borysewie można znaleźć na stronie: http://zoosafari.com.pl/
Dobrze prezentuje się też filmik reklamowy: http://www.youtube.com/watch?v=hvHMr8MZB7I&feature=youtu.be 

czwartek, 25 lipca 2013

Stolik i krzesła dla dzieci

Mamy w domu stolik i krzesła dla dzieci serii Kritter z IKEI. Niestety, choć zestaw w chwili zakupu wyglądał ładnie i był dość praktyczny, nie mogę go polecić. Już po kilku miesiącach użytkowania na rantach blatu i krzesełkach zaczęła odpryskiwać farba. Później w toku normalnego użytkowania farba ścierała się z powierzchni blatu. Blat jest mało odporny na rysy. Jak na mebelki dla dzieci, produkty te są za słabo pomalowane. Już po pół roku wyglądały tak, jakbyśmy kupili używane. Poza tym są dość ciężkie. Co w przypadku stołu nie stanowi problemu a nawet może być zaletą, ale ciężkie krzesła są nieodpowiednie dla dzieci. Po kilku latach użytkowania (kupiliśmy na Boże Narodzenie 2009) zaczęły wypadać śruby czy wkręty mocujące siedzisko. Widziałem, że obecnie w sprzedaży meble tej serii wyglądają nieco inaczej - być może poprawiła się też ich trwałość. Ale nie sądzę. Moja opinia o kupionych przed kilku laty jest negatywna.

Dziś wybrałbym inne. Może z serii Mamut lub w ogóle z poza oferty IKEA. Zanim kupiliśmy mebelki Kritter zastanawialiśmy się nawet nad wyborem Mamutów. Jednak uznaliśmy, że wyglądają mało zgrabnie, powierzchnia blatu jest zbyt duża. Nie podobało nam się też, że powierzchnia jest chropowata. Nie doceniliśmy jednak tego, że mogą być bardziej trwałe i są lżejsze. Poza tym są nieco tańsze niż mebelki z serii Kritter. Seria Mamut jest też bardziej rozbudowana (więcej rodzajów mebelków).

Bez owijaczy: Mebelków Kritter nie polecam, bo farba się ściera.

środa, 24 lipca 2013

"dobry punkt siedzenia"

Dziś coś nie dla osób indywidualnych. Polecam firmę dla firm. 

Firma S.Z.T.K. TAPS – Maciej Kowalski produkuje i regeneruje fotele dla wielu rodzajów transportu masowego (pociągi, autobusy, samoloty) oraz fotele i kanapy dla teatrów, kin i sal audytoryjnych. Firma oferuje pełen zakres usług od projektu, przez produkcję, po montaż. Zapewnia też obsługę serwisową gwarancyjną i pogwarancyjną.

Dlaczego polecam?  Ponieważ firmę tą prowadzą dobrzy ludzie. A to bardzo ważne. Firma TAPS już dwukrotnie sfinansowała turnus hipoterapii dla niepełnosprawnych osób wspieranych przez Stowarzyszenie, w którym pracuję. Poza tym, będąc niedawno w firmie zaobserwowałem życzliwy, partnerski stosunek dyrektora do pracowników. 
Jakość produktów wykonywanych przez firmę TAPS jest mi znana. Ponieważ już od kilku lat użytkujemy na zajęciach ruchowych materace, które firma nam nieodpłatnie wykonała według mojego projektu. 
Firma stale się rozwija i inwestuje w nowe technologie. Informacje o firmie, jej ofertę, politykę jakości, certyfikaty, referencje i dane kontaktowe można znaleźć na stronie internetowej http://www.taps.com.pl/ .

Dla mnie społeczne zaangażowanie jest jednym z kryteriów wyboru firmy, z której usług skorzystam czy której produkt kupię. Zachęcam do takiego podejścia. Na blogu polecać będę tych, którzy potrafią pomóc i podzielić się swoim powodzeniem.

wtorek, 23 lipca 2013

Radny zawsze ubezpieczony i dobrze uposażony

Z niepokojem patrzę na lizusostwo urzędniczo-polityczne, walkę o stołki, maszerowanie po trupach do celu, rozpychanie się łokciami i przyssywanie dupami do stołków. Może się mylę, ale wydaje mi się, że działa to tak: Liderzy partii czy komitetów wyborczych dążą do zdobycia władzy, ale sami tego nie osiągną - potrzebują ludzi. Rozdają miejsca na listach wyborczych ludziom znaczącym w danym regionie, których często sami wyhodowali. Ci nowi kandydaci uruchamiają swoje kontakty, nagabują podwładnych i osoby, którym pomogli wykorzystując swoje stanowiska (nie mówię, że nieuczciwie - może i uczciwie). Intensywność pomagania rośnie w miarę zbliżania się terminu wyborów. Przydatny jest też sensacyjny występ w mediach. I jeśli nowy kandydat się dostanie do władzy, ucieszą się podwładni, ucieszy się rodzina - bo im pracy nie zabraknie. Wiadomo nowy wstawi swoich, gdzie będzie mógł. O tym jak można sobie radzić, gdy ma się swój miękki stołek czytaj tu: http://www.expressilustrowany.pl/artykul/859975,dodac-po-i-sprawa-zalatwiona-czyli-jak-ominac-wymog-konkursow-na-stanowiska,id,t.html
To tylko taki wkręt, a teraz o czymś zupełnie niezwiązanym z powyższymi zadaniami  ...

Do osób, z którymi wolałbym się więcej nie spotkać i Wam radzę omijać szerokim łukiem należy pan Andrzej Kaczorowski. Nie zagłębiając się w życiorys tej osoby wspomnę tylko, że był zastępcą dyrektora łódzkiego MOPSu, później został dyrektorem. Po koniec 2010 roku został wybrany na radnego. Ze stanowiska w MOPS nie zrezygnował. Wziął urlop bezpłatny, na którym nadal przebywa. W razie czego będzie mógł wrócić do "pomagania ludziom". Bo hasło MOPSu brzmi: "Jesteśmy po to by pomagać". O hojności MOPSu czytaj tu: http://www.cba.gov.pl/portal/pl/20/237/Wielomilionowe_dotacje_przekazano_ bezprawnie.html .
O działalności na rzecz osób niepełnosprawnych można dowiedzieć się m.in. tu:  
Ale co dalej z panem radnym? Niedługo po wyborze i wzięciu urlopu bezpłatnego został p.o. dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Dyrektorem miejskim nie mógł być, ale mógł być wojewódzkim? Takie roszady z powodu objęcia mandatu radnego. Ach ta polityka. 

A ile trzeba głosów, by zostać radnym w Łodzi? Pan Andrzej Kaczorowski został zgłoszony z listy Platformy Obywatelskiej. Wiadomo: ważny dyrektor, popularne nazwisko. Zdobył 865 głosów. Czy to dużo? Mniej zdobyły tylko dwie osoby. Dodam, że aktualnie w łódzkim MOPSie zatrudnionych jest 955 osób. A za czasów dyrektury pana Kaczorowskiego pewnie było więcej, bo nowa dyrektor a raczej p.o. dyrektora przeprowadziła reorganizację. A co będzie jak wróci pan Andrzej?

poniedziałek, 22 lipca 2013

Pożyczka dla babci

Jakieś dwa miesiące temu wybrałem się na rekonesans do banków, w celu znalezienia korzystnej oferty kredytowej. Choć nie byłem we wszystkich bankach, to jednak znalazłem ciekawą ofertę. 

Jeżeli chcielibyście kiedyś sami porównać ofertę banków w zakresie kredytów, to polecam metodę: krótko i na temat. Tzn. określacie sobie kwotę pożyczki (np 10 000 zł), na ile rat byście chcieli ją rozłożyć i chodzicie od banku do banku podając te informacje i pytając jaka będzie rata, czy będzie ona stała (jeśli tak, wystarczy pomnożyć liczbę rat przez ich wysokość) i ile będzie w sumie do spłacenia. I tu będzie przykra niespodzianka, jeśli kredyt będzie np na 4 lata, to całości do spłaty będzie ok 16000 zł. A to i tak nieźle. Koszty kredytu są wszędzie dość wysokie. Trzeba tylko znaleźć bank lub sposób, aby je maksymalnie obniżyć. Jedynym ze sposobów może być skrócenie okresu spłaty kredytu - ale wówczas rata będzie większa. 

Nie wierzcie reklamie, że w danym banku rata wynosi 100 zł, bo nie o to tu chodzi. Co z tego, że sto złotych, jeśli będziesz spłacać przez kilkadziesiąt miesięcy i w sumie oddasz dwa razy więcej niż pożyczyłeś. 

W ten sposób sprawdziłem różne banki. Z dużym żalem wychodziłem z banku PKO BP, w którym mam konto. Sądziłem, że dla stałego klienta będzie jakaś ciekawa oferta. Nie było. Największy koszt kredytu był w SKOKu Stefczyka. Kiepska oferta też w Nordeii i BNP Paribas. Niestety musiałem wyruszyć do małych banków. Niski koszt kredytu zaproponowano mi w Banku Spółdzielczym w Skierniewicach  (oddział w Łodzi przy ul Zamenhofa), jednak mój wniosek został odrzucony. W Credit Agricole mnie nieco oszukali. Pytałem się, czy to jest to samo, co ten punkt kredytowy w Leroy Merlin. Powiedzieli, że tak. A oferta inna. 

Ostatecznie wybrałem ofertę Accord w punkcie kredytowym w Leroy Merlin w Manufakturze (choć punktów mają więcej). Jest to agencja finansowa, współpracująca z Credit Agricole, ale koszty kredytu mają niższe. Obecnie trwa tam promocja "lekki kredyt gotówkowy". Za każdy pożyczony tysiąc zł miesięczny koszt kredytu wynosi 12 zł. Nie jest to wcale mało, bo przy 5 tysiącach jest to już 60 zł x ilość miesięcy np 24 wyjdzie nam 1440 zł samego kosztu kredytu. Ale w porównaniu z ofertami innych banków jest to dobra cena. Zaletą jest minimum formalności. Wystarczy dowód i zaświadczenie o wysokości dochodów. Jeśli wszystko będzie w porządku, to pieniądze dostaje się od ręki a całe zawieranie umowy trwa około 20 minut.

Potwierdzenie, że oferta kredytowa w Accord jest dobra można znaleźć w internecie. Kiedy na stronach innych banków świecą wielkie banery z "niską ratą" lub "małym oprocentowaniem", na stronie http://www.swiataccord.pl/page/produkty/pozyczka_gotowkowa/specjalna_oferta/ można znaleźć kalkulator, dzięki któremu obliczymy kwotę raty i całkowity koszt kredytu. Proste, jasne, uczciwe. 

Oczywiście pewnie są banki, w których koszt kredytu będzie niższy. Ale nie znaczy to, że ten kredyt będzie dostępny dla każdego. Tak jak w Banku Spółdzielczym - koszt niewielki, ale wymagania wysokie. W niektórych bankach, aby dostać kredyt trzeba tyle zarabiać, że jeśli by się tyle zarabiało, to by się kredytu nie szukało.

Dlaczego w tytule posta jest babcia? Już wyjaśniam. Otóż w Accord pożyczkę może otrzymać także osoba, która ma ponad 80 lat. W dodatku koszt pożyczki dla takiej osoby będzie sporo niższy, bo nie jest do niej doliczane ubezpieczenie. Dziwne? Ale prawdziwe. Oczywiście w razie śmierci tej osoby pożyczkę muszą spłacać jej spadkobiercy. Ale jeśli pójdziecie z babcią czy dziadkiem po pożyczę do Accod, to moim zdaniem znalezienie tańszej, realnej pożyczki będzie bardzo trudne. Na tą chwilę polecam wycieczkę z seniorem do Accord.

niedziela, 21 lipca 2013

Czy ma Pan kartę na plusy?

Pytanie o kartę na plusy zawsze towarzyszyło moim zakupom w sieci aptek Dbam o Zdrowie. A gdy akurat jej nie miałem, farmaceutka robiła zmartwioną minę, jakbym przez gapiostwo zrezygnował z super bonusu lub jakbym reszty nie chciał przyjąć. Wczoraj się przekonałem ile warte były punkty, które zbierałem i Wam to opiszę. Przeanalizuję też istotę Programu Opieki Farmaceutycznej stworzonego przez spółkę Dbam o Zdrowie SA. 
Bez owijaczy, ale od początku: Przed 1 stycznia 2012 punkty można było zbierać w różnych aptekach. Były to tzw. programy lojalnościowe. Później ustawa refundacyjna zabroniła prowadzenia takich programów, reklamowania aptek i rozdawania bonusów. Większość aptek zlikwidowała swoje programy. Ze zdziwieniem odebrałem nową kartę w aptece Dbam o Zdrowie, na którą zacząłem zbierać plusy.
Jednak od kwietnia bieżącego roku POF został zwieszony. Farmaceutyki z oburzeniem informowały klientów, że sprawa jest w Sądzie, że zakwestionowano zbieranie plusów. Myślę sobie: a co mnie to obchodzi. Grali na granicy prawa - to mają. I jeszcze się dziwią. Wodę z mózgu ludziom robią. Ulotki ze zmianami dają. Ale karty oczywiście nadal każą przynosić i dawać do wczytania - bo w zamian będą kupony rabatowe i informacyjne. Ale, że miałem troszkę punktów musiało mnie to obchodzić - co z moimi punktami. Ale o tym za chwilę.
Program Opieki Farmaceutycznej wprowadzony przez spółkę Dbam o Zdrowie SA od początku spotkał się z krytyką Naczelnej Izby Aptekarskiej. Wkrótce zapadły wyroki Sądu Administracyjnego w Warszawie, które uznały POF za zakazaną reklamę i program został zawieszony. Spółka odwołała się jednak do Naczelnego Sądu Administracyjnego i czeka na rozstrzygnięcie. Według Dbam o Zdrowie Program Opieki Farmaceutycznej nie jest programem lojalnościowym, bo pacjent nie zbiera punktów tylko plusy. Dobre! :) A za plusy nie dostanie gadżetu za darmo, ale będzie go mógł kupić (za złotówkę i określoną ilość plusów). Poza tym na karcie dokumentowana jest historia zakupów leków, co zdaniem Dbam o Zdrowie ma zapewnić lepszą opiekę farmaceuty, który mając wgląd w to jakie pacjent leki kupuje, będzie mógł lepiej doradzić. Nigdy nie doświadczyłem tej opieki, raczej troski czy mam kartę - bo plusy przepadną.

Obecnie program jest zawieszony, ale nagrody można odbierać. Bojąc się co będzie dalej postanowiłem odebrać nagrodę. Tzn. oczywiście kupić z rabatem. Oczywiście nie za punkty, tylko za gotówkę i plusy. Katalog nagród nie jest dostępny w internecie, wiec swoje rozczarowanie przeżyłem w aptece a nie w domowym zaciszu. Okazało się, że mam 373 plusy. Za każde wydane 5 zł otrzymywałem 1 plus. Czyli wydałem 1865 zł. Myślę sobie jaką super nagrodę mogę dostać skoro tak zawsze te karty wołali. No i się dowiedziałem ile warte są moje punkty. Nie starczyło mi nawet na suplement diety CENTRUM A-Z 30 tabletek, który można kupić za około 15 zł. Natomiast starczyłoby na szczoteczkę elektryczną dla dzieci o wartości ok 35 zł. Zatem trzeba było dobrze pokombinować, by wybrać korzystnie. Tak czy siak jeden plus nie jest więcej wart niż 10 groszy. Co przy wydanych 5 zł dla jego zdobycia oznaczało, że za każdą wydaną złotówkę dostawałem około 2 grosze na nagrodę. Rabat w wysokości 2%!
W końcu wybrałem kubek niekapek z silikonowym ustnikiem marki Canpol wartości ok 12 zł oraz 4 paczki pastylek Ambio z witaminą c (17 pastylek w paczce) - trudno oszacować ich wartość. Kubek kosztuje 1 zł + 190 plusów a cukierki 1 zł + 40 plusów za opakowanie. Jednak na moje szczęście będę musiał poczekać miesiąc, bo na razie tylko mogłem złożyć zamówienie.
No i co warto było?

Żałuję, że przystąpiłem do Programu Opieki Farmaceutycznej. Udostępniłem swoje dane osobowe, pozwoliłem na gromadzenie informacji o moim leczeniu, martwiłem się czy mam przy sobie kartę, wybierałem daną aptekę by zdobyć plusy i uczestniczyłem w czymś co Sąd pierwszej instancji uznał za nieuczciwą konkurencję. Za co to wszystko - za kubek i cztery paczuszki pastylek. Nie warto.

Dla zainteresowanych tematem podaję linka do jednego z artykułów: http://skierniewice.naszemiasto.pl/artykul/1253769,sieci-aptek-nadal-przywiazuja-pacjenta-kartami-male-apteki,id,t.html oraz do informacji prasowych Dbam o Zdrowie:
http://www.doz.pl/newsy/a8402-Opieka_farmaceutyczna
http://bez-recepty.pgf.com.pl/index.php?co=artyk&id_artyk=3446
http://www.se.pl/kobieta/zdrowie-kosmetyki/pacjenci-traca-dostep-do-tanich-lekow_315889.html

Jednak karty dbam o zdrowie nie są najgorsze. Istnieje wiele programów lojalnościowych i jeśli, by brać w nich wszystkich udział to portfel byłby wypełniony kartami, kuponami, naklejkami. Przed wprowadzeniem ustawy refundacyjnej można było w aptekach obserwować sceny jak ludzie wezwani do okazania karty na punkty, wyjmują kartę a farmaceutka wylicza: to nie nasza, to nie nasza, to inna apteka, o to jest nasza. 
Program lojalnościowy to nie tylko wiązanie klienta z konkretną marką czy wciskanie mu niechcianego towaru poprzez doliczanie dodatkowych punktów za jego zakup. Programy, w których używa się kart elektronicznych mogą być ogromną bazą danych o konsumencie. Podając kartę do kliknięcia podajesz też informację (nie anonimową - tylko pod swoim imieniem i nazwiskiem) co kupiłeś, ile wydałeś, kiedy i o której godzinie byłeś na zakupach. 

Osobnym tematem jest sprawa ile warte są nasze punkty. Na przykład w programie Pay Back wartość punktów bardzo spadła. Obecnie aby dostać kupon do Reala za 50 zł należny zapłacić 5000 punktów, tyle samo punktów kosztuje doładowanie Orange o wartości 50 zł.  Zatem 1 punkt jest wart 1 grosz. A ponieważ, by zdobyć 1 punkt trzeba wydać 2 zł, każda wydana złotówka przynosi rabat w wysokości pół grosza! To ja już wolę naklejać naklejki w żabce. Albo w programie fine food, gdzie za 12 naklejek (1 za wydane 5 zł) dostanę paczkę ciastek.
Myślę, więc, że nie opłaca się przystępować do programów lojalnościowych a tym bardziej biec do domu po zapomnianą kartę na punkty.

sobota, 20 lipca 2013

Dobry obiad za 14 zł

Zaczepił mnie kiedyś na ul. Legionów jakiś starszy człowiek pytając, gdzie w okolicy można coś zjeść. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Dziś już wiem. 

BAR Wiga - ul. Ogrodowa 72/74
Placek po węgiersku w BARZE Wiga
Polecam BAR Wiga przy ul. Ogrodowej 72/74 (naprzeciwko cmentarza). Smaczne jedzenie, szybka i miła obsługa, niskie ceny, duże porcje, możliwość zamówienia na wynos, ładny wystrój, kącik dla dzieci, parking - to zalety tego miejsca. 

Byłem tam kilka razy. Zawsze wychodziłem zadowolony. Aktualny cennik, galerię zdjęć i dane kontaktowe znajdziecie na stronie internetowej: http://www.wiga.gw-design.info/ .

Dodam tylko, że zestaw dnia, czyli zupa + mięso + dodatki + surówka kosztuje 14 zł. Ostatnio dowiedziałem się, że wcale nie musi to być konkretny zestaw, ale można go sobie skomponować z prawie wszystkich potraw (należy tylko zaznaczyć, że bierzemy zestaw obiadowy). Samą zupę można zjeść za 4 zł. Można prosić o rozlanie zupy na dwa talerze (np dla dzieci). Opłaca się to, bo wydaje mi się, że wtedy zupy jest więcej. Jedzenie naprawdę smaczne. Porcje duże - aż musiałem dokupić pojemnik, by wziąć na wynos. Co dla mnie ważne panuje tam miła, rodzinna atmosfera. Bar czynny od poniedziałku do piątku w godz 9-17. Z drugiej strony baru znajduje się sala na imprezy okolicznościowe. 
Może nie jest to w samym centrum Łodzi, ale nawet jeśli trzeba by dojść kawałek, skasować bilet MPK lub zboczyć nieco z trasy samochodem - naprawdę warto tu przybyć na posiłek.



piątek, 19 lipca 2013

Co robi ważny, były pan kierownik?

Przypomniała mi się historia Henryka Branda - pana kierownika w łódzkim MOPSie. Nie może go zabraknąć w mojej galerii osób, które lepiej omijać szerokim łukiem. Raz miałem nieprzyjemność kontaktu z tym panem kierownikiem i wcale nie zdziwiła mnie historia opisana w prasie. 
Poszedłem do MOPSu, bo chciałem uzyskać karty z pobytu podopiecznych na turnusie rehabilitacyjnym. Pracownica skierowała mnie z tą prośbą do pana kierownika. Odniosłem wrażenie, że nie będzie z tym problemu, ale że kierownik tam rządzi i musi o tym zdecydować. Poszedłem, więc do pobliskiego pokoju a tam pan kierownik - niezadowolony, że ktoś coś znowu chce. Powiedział, że tego nie da się załatwić a w ogóle to po co to nam i żebym pisma nie składał, bo i tak nic z tego. Krótko, niemiło, zniechęcająco. Mając już doświadczenia z MOPSem byłem przygotowany w plan B - zwróciłem się z tą samą prośbą do biura podróży, które organizowało turnus. W niedługim czasie miałem wszystkie dokumenty do odbioru. Można? Można - o ile się chce. Panu kierownikowi się nie chciało.

Nieprzyjemny i niechętny do działania urzędnik to normalka i pewno niejeden zagości na tym blogu. Ale niedługo po tym pan Henryk Brand zrobił karierę medialną jak rzadko kto. Wcześniej (2010 rok) próbował kariery politycznej i kandydował z listy Platformy Obywatelskiej do Rady Miejskiej w Łodzi. Nawet dostał 4 pozycję na liście. No, ale zdobył 143 głosy i się nie dostał. Łodzianie nie zaufali. 

Przy mikrofonach (pierwszy z lewej) Henryk Brand - jeszcze jako dyrektor pogotowania opiekuńczego na Krokusowej.        Zdjęcie z: http://koloakademickie.fm.interia.pl/index9.html
Wracając do kariery medialnej: Gdy na początku wakacji 2011 roku  usłyszałem w radio, że kierownik w łódzkim MOPSie krzyczał i wyzwał osobę niepełnosprawną, od razu pomyślałem o tym panu kierowniku. Poszukałem w internecie, znalazłem zdjęcie. Tak to on. Kto jest ciekawy co usłyszała matka o swoim niepełnosprawnym synu a przy okazji inni klienci oczekujący na korytarzu, niech przeczyta: http://m.wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,117915,9928584,Swiadkowie__Kierownik_ds__niepelnopsrawnych_nazywa.html . Kobieta złożyła skargę. Dyrekcja odsunęła pana kierownika od obsługi interesantów i zażądała wyjaśnień. Nagłośnienie sprawy odbiło się na zdrowiu Henryka Branda, który trafił do szpitala i przełożeni nie mogli wręczyć mu wypowiedzenia. Ostatecznie wypowiedzenie otrzymał pod koniec grudnia 2011 roku i został zwolniony z pracy w MOPSie, ale dostał propozycję innej pracy w ... MOPSie.

Co obecnie robi Henryk Brand? Wczoraj to sprawdziłem. Pracuje w ... MOPSie - w I wydziale pracy środowiskowej.

O tym jak o kierowniku mówiono, że jest "nie do ruszenia"; o sformułowaniu "eksterminacja osób niepełnosprawnych"; o innych pokrzywdzonych i o "reakcji" łódzkiego rzecznika osób niepełnosprawnych można poczytać: 

Jakby ktoś nie wiedział co to ten MOPS. Jest to Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. W logu tej instytucji pomocy społecznej w Łodzi jest hasło: "Jesteśmy po to by pomagać".  

czwartek, 18 lipca 2013

Przewóz osób - bus

Każdy kto wynajmuje po raz pierwszy busa z kierowcą ponosi duże ryzyko. Czy przyjedzie na czas? Czy kierowca będzie trzeźwy? Czy samochód będzie sprawny, czysty, uzgodnionej klasy i wielkości? Czy kierowca będzie miły? Czy będzie jechał przepisowo? Takie pytania zadawałem sobie kiedy zamawiałem taką usługę pierwszy raz. 
Ale trafiłem dobrze i później skorzystałem z tej firmy po raz kolejny - znów było pozytywnie. Zatem podzielę się z Wami informacją komu, moim zdaniem, można zaufać. Polecam firmę DOMINIAK tel. 601 31 07 08. Pan dysponuje busem ok 25 osobowym i z tego co pamiętam także innymi pojazdami. 
Punktualny, rzetelny, uczciwy. Bus dobrej klasy, w dobrym stanie wizualnym i technicznym. Kierowca sympatyczny, można się dogadać. Bez problemu wystawia fakturę. Pomocny dla pasażerów. 
Jechaliśmy z tym Panem na jednodniowe wycieczki: do Kołacinka (Dinopark) i do Borysewa (Zoosafarii).
Zdjęcie (kadr z filmu) z wycieczki do Zoo Safari w Borysewie.
Ktoś spyta: po co komu takie rady?  Otóż ja szukając dobrej firmy do przewozu małej grupy na wycieczkę bałem się by bus się nie spóźnił. A tymczasem pewna para młoda nie doczekała się na busa (z innej firmy oczywiście), który miał przewieźć gości weselnych. Facet po prostu nie przyjechał. Historia opisana tu: https://www.facebook.com/joanna.bartusik.walot/posts/10201420617254868

środa, 17 lipca 2013

Trudno o fachowca

Mimo przeżytych kilku remontów, nie doczekałem się sytuacji, w której mógłbym powiedzieć, że mam dobrego fachowca - godnego polecenia. Wręcz przeciwnie. Tych, którzy u mnie pracowali nie zatrudnię już nigdy. Listę skarg jaką na nich mam jest długa, ale nie będę się użalał. Żałuję tylko, że ich nazwiska i numery telefonów spuszczałem w otchłań niepamięci. Mógłbym tu napisać kogo nie polecam. A pracowało kilku wybitnych. Nawet pan Kazimierz Tobola. Może go kojarzycie z akcji opisywanej przez prasę jak to porozwieszał ogłoszenia, że z powodu biedy i braku pracy odda dzieci w dobre ręce. Jak kogoś interesuje podaję kilka linków: http://lodz.naszemiasto.pl/archiwum/452038,oddam-dzieci-zeby-nie-umarly-z-glodu,id,t.html 
Och jakże szybko się urzędnicy za niego wzięli. I oferty pracy się znalazły, i kursy, i pomoc społeczna się obudziła. Nawet jak u mnie kładł panele dzwoniła pani pracownik socjalny, by spytać czy mu czegoś nie potrzeba. Ale nie o tym miała być mowa. Jako fachowca od remontów Pana Toboli polecić nie mogę.
Śledźcie bloga, bo może wkrótce znajdzie się fachowiec od remontów godny polecenia. Wkrótce dodam konkretne namiary na dobrych fachowców z innych branż np hydraulik, kierowca busa.

wtorek, 16 lipca 2013

Kwatera na Mazurach


We wcześniejszych postach polecałem Jedwabno – jako atrakcyjną mazurską miejscowość (http://bez-owijaczy.blogspot.com/2013/07/jedwabno-miejscowosc-na-mazurach.html) oraz zachęcałem do odwiedzenia Nadleśnictwa Jedwabno (http://bez-owijaczy.blogspot.com/2013/07/wakacje-w-lesie-nadlesnictwo-jedwabno.html). Dziś podpowiem gdzie w Jedwabnie można się zakwaterować. 

Piszę o tym z dwóch powodów. Po pierwsze dobra kwatera to podstawa udanych wakacji. A po drugie gdy ponad rok temu wysłałem do znajomych kilkadziesiąt maili z prośbą o polecenie jakiegoś sprawdzonego, niedrogiego miejsca wakacyjnego (gdziekolwiek w Polsce) nie otrzymałem praktycznie żadnego pomysłu spełniającego moje oczekiwania. Kwaterę w Jedwabnie zaleźliśmy z żoną sami. I dziś ją polecam. 

Dość owijaczy: NATURA kwatery prywatne - ul. Wielbarska 11a, 12-122 Jedwabno. Podaję przykładowe linki do oferty tego miejsca:  http://e-wczasowicz.pl/sun21,natura,jedwabno.html i http://sun21.spanie.pl/.

Dom z kwaterami do wynajęcia
 Słabo widać telefony: 089 621 32 96  i  604 601 599

Oferty ofertami. Myślę, że cenniejsze będzie to, co napiszę o własnym tam pobycie. Cena wychodziła 20-25 zł/doba za osobę. Choć nie gwarantuję, że każdy taką dostanie, bo my byliśmy grupą i zajęliśmy praktycznie cały obiekt. Jeśli chodzi o grupę – to obiekt może pomieścić 10 – 12 osób. Warunki lokalowe bardzo dobre. Tak jak podano w ofercie. Kuchnie dobrze wyposażone, pokoje odpowiednio umeblowane. Ładny, stylowy wystrój wnętrza. Świetlica – jadalnia z wyjściem do ogrodu. W ogrodzie ławeczki, huśtawki ogrodowe, altanka, miejsce na ognisko i grilla, spory teren do rekreacji. Bardzo dobra lokalizacja domu - w centrum miasteczka a jednocześnie blisko lasów i jezior. Gospodarze - sympatyczni, gdy tylko mogli poświęcali nam czas oprowadzając po okolicy, organizując atrakcje np ognisko, grill, grzybobranie, pływanie łódką. Atmosfera miła i domowa, ale nie ma możliwości zamówienia wyżywienia (można gotować samemu lub korzystać z pobliskiej restauracji – Gościniec Mazurski).  


Żeby nie być bez krytycznym i ze względu na założenia bloga podaję też minusy (jeśli są) tego co polecam. W tym przypadku: rowery nie były sprawne i rzutki były poniszczone. No i obecnie nie wystawiają faktury tylko rachunek. 

Ze względu na niewielką liczbę miejsc w obiekcie, konkurencyjne ceny i naprawdę dobre warunki osobom chcącym zamówić pobyt w tym miejscu radzę kontaktować się z właścicielami z dużym wyprzedzeniem. Polecam to miejsce.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Potwornie negatywne lalki


Choć od wprowadzenia na rynek (początkowo amerykański) lalek Monster High mijają już trzy lata, podzielę się z wami moją opinią o tej serii produktów.

Bez owijaczy: Jako rodzic i jako pedagog odradzam zakup lalek i gadżetów Monster High, pokazywania dzieciom bajek i gier z tym związanych. Radzę nie ulegać modzie a kierować się rozsądkiem i dobrze zastanowić przed zakupem „szałowych nowości”. 

Czy gdyby nie było tej całej otoczki, show, promocji, kupilibyście dziecku lalkę o wyglądzie potwora? Nie mówię o smoku czy dinozaurze. Mam na myśli wampira, trupa, wilkołaka czy zombie. Lalkę przypominającą zwłoki, z zieloną czy niebieską skórą, ze szwami na ciele, ze szpiczastymi uszami, kołkiem w szyi, zębami wampira lub wężami wystającymi z głowy. Kupilibyście? Ja nie. A do tego trupie gadżety np. łóżko w kształcie trumny?   Moim zdaniem: żal, masakra, zgroza. 

Są to zabawki kierowane do dziewczynek od 6 roku życia. I już od wielu miesięcy opanowały polski rynek. Wszędzie tego pełno. Są też książki, gry i filmy. Wszystko w upiornym i obrzydliwym klimacie. 

Jak wyczytałem w Internecie w promocję tej szkoły potworów (promowaną w Polsce jako Straszyceum) włączyła się piosenkarka Ewa Farna, która w piosence Monster High śpiewa: „Wiele ma wad upiorny ten skład, to tak samo jak każdy z nas. Chcesz potworem być, najwyższy czas. Ten look, ten styl, przyznaj, że cię kręci. On kusi i nęci. I zostaje w pamięci. Gdy upiorny czujesz zew, niech ten klimat wejdzie w krew. Padną trupem…”.  Warto się zastanowić jaki wpływ ta moda może mieć na wychowanie dzieci. „Chcesz potworem być, najwyższy czas”. Czy chcemy, aby nasze dzieci były potworami? O co w tym chodzi? Czy chcemy, aby dzieci zamiast się rozwijać i stawać lepszymi, wolały zostać potworami i znaleźć ekipę która je zaakceptuje z ich wadami?  Idąc dalej: Czy w usilnej promocji „kultury” Monster High nie chodzi np. o propagowanie którejś z mrocznych subkultur? Przecież wiemy jak wrażliwe i uległe są dzieci. Czy chcemy aby dzieci przejęły ten mroczny klimat w realnym życiu, by np. chcąc się upodobnić do potworów oszpecały się? 

Widziałem opinie, że takie lalki uczą tolerancji, pomagają zrozumieć własne niedoskonałości i zaakceptować je u innych. Nie zgadzam się z tym. Tolerancja - czego? Trupów? Nie jest to dobre przygotowanie dziecka do rozmowy na temat śmierci (np gdy umrze ktoś bliski).  Producenci robią zabawę z tego co zabawne nie jest. Druga sprawa wolałbym, aby moje dzieci starały się pokonywać własne niedoskonałości a nie je akceptowały. Ktoś powie: przecież to tylko lalki. Rodzice mogą pokazać jak się nimi bawić. Otóż to jak się nimi bawić pokazują producenci serii w książeczkach, grach i filmach. I wierzcie mi nie są to pozytywne pomysły na zabawę. Ktoś kto uległ reklamie lub nie potrafił odmówić dziecku powie, że bajka o Czerwonym Kapturku czy Jaś i Małgosia też były straszne. Zgadza się. Ale tam rolę wilka czy wiedźmy odgrywała postać negatywna, która została pokonana. Poza tym to, że w klasyce zdarzają się bajki nieodpowiednie dla dzieci nie jest usprawiedliwieniem do powstawania takich serii.

W temacie Monster High nie ma co się rozpisywać, bo kto już w to wpadł i zaczął kupować to pewnie kupować będzie (jeśli nie szkoda na to pieniędzy – bo swoją drogą ktoś na tym niezłą kasę zrobił). Jednak na przyszłość proponuję się zastanowić. Gratuluję tym, którzy oparli się modzie i kierując się rozsądkiem nie kupili Monster High.

W gąszczu intensywnej kampanii promującej te potwory giną niemodne i sprzeczne z interesami właścicieli marki MH słowa krytyki, które mocniej naświetlone może otworzyłyby oczy większej liczbie rodziców. Warto przeczytać np.: http://www.pch24.pl/zabawki--ktore-deformuja,850,i.html  

niedziela, 14 lipca 2013

Wakacje w lesie? Nadleśnictwo Jedwabno.

Miło wspominam ubiegłoroczną wizytę w siedzibie Nadleśnictwa Jedwabno. Wcześniej telefonicznie umówiłem się, że przyjdę z dziesięcioosobową grupą. 
Pracownicy Nadleśnictwa z zaangażowaniem się nami zajęli. Najpierw zwiedzaliśmy wyłuszczarnię nasion, gdzie pan leśniczy pokazał nam kolejne etapy pozyskania nasion:  wysuszanie szyszek, wydobycie z nich nasion, czyszczenie i sortowanie oraz suszenie i pakowanie. Obejrzeliśmy stare narzędzia do wykonywania tych czynności oraz widzieliśmy pracę nowoczesnych (obiekt oddany do użytku w 1992 roku). Choć użyłem słowa "zwiedzanie", to raczej było to aktywne poznawanie ciekawego obiektu z zagadkami, konkursami, ciekawostkami.
Następnie przeszliśmy na Polanę leśnych zabaw, gdzie poprzez gry i zabawy można pogłębić swoją wiedzę przyrodniczą. Ciekawym pomysłem jest np gra planszowa, po której uczestnicy poruszają się rzucając kostką i rozwiązując zadania lub zagadki. My jedynie przeszliśmy trasą gry, bo rozgrywka trwałaby zbyt długo. 
Byliśmy też w Izbie edukacji leśnej, gdzie znajduje się wiele rekwizytów i urządzeń pomocnych w poznaniu lasu i jego mieszkańców. Oglądaliśmy tam też film edukacyjny. Na koniec wpisaliśmy się do kroniki i dostaliśmy paczki z przydatnymi gadżetami (np mapki, czapki, koszulki, książeczki). 
Zachęcam do zaglądnięcia na stronę: http://jedwabno.olsztyn.lasy.gov.pl/atrakcje-turystyczne i odwiedzenia siedziby nadleśnictwa. Warto się wcześniej umówić. Z tego co widziałem sądzę, że można tam aktywnie i poznawczo spędzić nie jedno a 2-3 przedpołudnia. 

Poza odwiedzinami w siedzibie nadleśnictwa warto pospacerować po okolicznych lasach. Są tu wytyczone ścieżki dydaktyczne i szlaki rowerowe. Lasy Nadleśnictwa Jedwabno to bogactwo flory i fauny. Można wybrać się na spacer w poszukiwaniu pomników przyrody. Grzybiarze w sezonie także znajdą coś dla siebie.

sobota, 13 lipca 2013

Bajaderka pod pierzynką.


Dziś krótko o jednym z produktów firmy Winiary - Pomysł na ... Bajaderkę pod pierzynką.

źródło: http://www.nestle.netpr.pl
Produkt dostępny w opakowaniu 55g w cenie ok 4,50 zł. Jest to ciasto bez pieczenia (do schłodzenia w lodówce). Opakowanie typu 2 w 1 (baza czekoladowa + pianka wiśniowa). 

Producent informuje, że przygotowanie powinno zająć 20 min + czas chłodzenia 1,5 h.

Do przygotowania deseru należy dokupić:
- 250 ml śmietanki 30%
- 300 g herbatników petit beurre (60 sztuk)
- 100 g masła
- szklanka cukru (210 g)

Niestety nie mogę polecić tego produktu. Zrobione ściśle wg przepisu wyszło zbyt słodkie i nie stężało należycie, przez co rozlewało się na talerzu. Jeśli już komuś bardzo zależy na tym cieście to warto najpierw przetestować jak to wychodzi, zanim się będzie robić na imprezę. 
Z przykrością odradzam, bo wykonanie nie jest drogie a efekt (widoczny na zdjęciu) miał być wykwintny. Ale nie był.

piątek, 12 lipca 2013

Jedwabno - miejscowość na Mazurach


Wakacje już trwają. Jako miejsce krótszego lub dłuższego wypadu na Mazury polecam Jedwabno koło Szczytna.

Jedwabno (nie mylić z Jedwabnem) to mała miejscowość, siedziba gminy. Położona tuż przy lesie i blisko licznych jezior. Najbardziej znane to jezioro Świętajno, które jest jednym z najczystszych w Polsce. Latem są tam tłumy turystów. Mniej oblegane są jezioro Dłużek w miejscowości o tej samej nazwie oraz jezioro Głęboczek, w pobliżu Rekownicy. Nad brzegami jezior znajdują się pola namiotowe i biwakowe, ośrodki wypoczynkowe. Nad jeziorem Świętajno znajduje się wypożyczalnia sprzętu wodnego. Najbliżej Jedwabna znajduje się małe jezioro Jedwabskie (Gębik), na którym znajduje się wyspa o nazwie "Tumidaj". Na terenie gminy są też rzeki. Na przykład rzeka Omulew, którą organizowane są spływy kajakowe. Walory przyrodnicze to nie tylko jeziora i rzeki, ale także lasy z pomnikami przyrody. 
Źródło: https://maps.google.pl

Dla mnie dużą zaletą było to, że po mimo miasteczkowo-wiejskiego charakteru znajdują się tam różne obiekty istotne dla wczosowiczów np informacja turystyczna, restauracja, biblioteka z dostępem do internetu, ośrodek kultury, poczta, przychodnia zdrowotna, apteka, sklep Lewiatan (z cenami sieciowymi, możliwością uzyskania faktury). W miasteczku jest też oczywiście kościół. Są także inne obiekty jak urząd gminy, ośrodek pomocy społecznej, szkoła, stadion sportowy i orlik, ochotnicza straż pożarna. 
Nie bez znaczenia jest też dość duża baza noclegowa. Jedwabno to dobra baza wypadowa np do Szczytna (na poszukiwanie pofajdoków), do Olsztynka (skansen), do Ostródy (kanał ostródzko-elbląski) lub Nidzicy (zamek).
Źródło: https://maps.google.pl

Jeśli chodzi o obiekty warte zobaczenia - to zabytki: kościół parafialny pw. św. Józefa z czerwonej cegły z 1930 roku wraz z plebanią w Jedwabnie, cmentarz rzymsko-katolicki z 1930 roku w Jedwabnie, karczma z zajazdem z XVIII/XIX wieku w Małszewie, młyn wodny z 2 poł. XIX wieku w Małszewie, kościół ewangelicki, obecnie rzymsko-katolicki parafialny pw. św. Wojciecha z 1901-02 roku w Nowym Dworze, zabytkowe chaty w miejscowościach Szuć, Kot, Małszewo, Jedwabno, Burdąg i Nowy Dwór. Podane miejscowości leżą na terenie gminy Jedwabno. W samym Jedwabnie warto odwiedzić też siedzibę nadleśnictwa, gdzie po umówieniu można całą grupą zwiedzić wyłuszczarnię nasion oraz wziąć udział w ciekawych zajęciach edukacyjnych.  Można spytać w urzędzie gminy lub informacji turystycznej o  możliwość odwiedzenia piekarni i wieży przeciwpożarowej. Naprawdę warto. 
Widok z wieży przeciwpożarowej.

W gminie utworzono kilka ścieżek rowerowych i dydaktycznych. Jeśli chodzi o jeziora, to co prawda z centrum Jedwabna trzeba dojść spory kawałek lub dojechać samochodem czy busem, ale woda jest naprawdę czysta. Na temat jezior warto podpytać miejscowych, bo wejście na niektóre z nich jest płatne. Wybierając termin przyjazdu radzę też sprawdzić planowany kalendarz imprez (np dni jedwabna, dożynki), by wziąć w nich udział. W Jedwabnie działa zespół pieśni i tańca "Jedwabno" - warto zobaczyć występ. 

Przez miejscowość Jedwabno przebiega droga krajowa 58 oraz droga wojewódzka 508 co z jednej strony jest zaletą (dobry dojazd, sporo busów, bezpośredni pks z Łodzi) a z drugiej strony jeździ tamtędy sporo samochodów.

Więcej o Jedwabnie na stronach: http://www.jedwabno.pl/ i http://www.jedwabno.com/ .

Miejscowość godna polecenia na wyjazd indywidualny, rodzinny, grupowy. Dla osób zainteresowanych aktywnym wypoczynkiem, przyrodą, historią, turystyką.

czwartek, 11 lipca 2013

Naprawa drukarki w cenie nowej

Przypomnę historię z końca ubiegłego roku, kiedy padłem ofiarą usług serwisu drukarek BIUREX na ul Narutowicza w Łodzi. Radzę omijać ten punkt szerokim łukiem. 

W owym serwisie trzymali drukarkę Canon IP 4200 półtora miesiąca, choć deklarowali w miarę szybką naprawę. Nie oddzwaniali się w ustalonym czasie (nigdy do mnie nie dzwonili, a ja do nich kilka razy). Mówili że nie mają części, że wciąż czekają. Gdy przyszedłem po odbiór nienaprawionej - chcieli ode mnie 20 zł za ekspertyzę. Jednak się postawiłem przywołując zapis z karty zamówienia. Informowano tam, że ekspertyzy są naliczone, ale gdy klient chce odebrać sprzęt przed końcem naprawy. Mówię im więc, że w tym przypadku to już koniec naprawy nastał i to w postaci niepowodzenia! Po konsultacji przyznali, że kasy nie wezmą. Ale za chwilę się namyśleli, że może jeszcze spróbują, bo mają używane drukarki i może przełożą daną część. Umówiliśmy się na 24.12 pojechałem 27.12 i mówią, że jeszcze nie przełożyli i wreszcie 28.12 udało się odebrać naprawioną drukarkę. Tyle że zażyczyli sobie 147 zł, choć w druku zamówienia jest informacja, że jeśli koszt naprawy przekroczy 100 zł będą pytać telefonicznie klienta o zgodę. Gdyby nie tusze jakie miałem w środku, powiedziałbym co o nich myślę zostawił tam tą drukarkę. Za kwotę jaką tam zapłaciłem można kupić nową drukarkę, podobnej klasy. Żałuję, że korzystałem z usług tego serwisu i wam go odradzam.

środa, 10 lipca 2013

Bajka, która uczy języka obcego.

Dziś polecam serial, który urywkami pamiętam z dzieciństwa, a który niedawno odnalazłem w Internecie, by uczyć dzieci języka niemieckiego. Polecam naukę z Muzzym [Muccim]. 

Jak podaje wikipedia Muzzy, to brytyjski serial dystrybuowany przez BBC. Muzzy służy do nauki różnych języków. Poza wspomnianym niemieckim jest także wersja angielska, chińska, esperanto, francuska, hiszpańska, irlandzka i włoska. Serial tworzony jest na dwóch poziomach językowych.

źródło: http://media.parentsociety.com/wp-content/uploads/2012/10/muzzy.jpeg
Bohaterami serii są: Muzzy - przyjacielski zielony kosmita żywiący się zegarkami oraz Król, Królowa, Księżniczka Sylwia, ogrodnik Bob, zły naukowiec Corvax. Później pojawi się dziecko Amanda i kilku innych bohaterów. Akcja rozgrywa się w Królestwie "Gondoland", gdzie Muzzy ląduje swoim statkiem kosmicznym. Akcja jest przerywana wstawkami edukacyjnymi, gdzie rysunkowa postać - Norman przybliża zasady gramatyki i podkreśla wybrane słowa, zwroty. Całość składa się na ciekawą fabułę, podzieloną na odcinki.
Z własnego doświadczenia wiem, że dzieci chętnie oglądają (wielokrotnie) tę bajkę a w efekcie wychwytują i zapamiętują dane słowa. Oglądanie można zacząć już w wieku 4 lat. Warto poświęcić też czas i tłumaczyć, powtarzać wybrane słowa a potem zadawać pytania w formie zabawy czy konkursu. Obejrzenie całego filmu może być też przydatne dla dorosłych. Przekaz jest przejrzysty. Stopniowo narasta stopień trudności. To bardzo dobra powtórka z całej gramatyki i znacznej części słownictwa języka obcego.
Jest nieco problem z dostępnością serialu. Znalazłem wersję niemiecką na youtube. Ale nie mogę podać linka, bo film został usunięty. Są za to fragmenty i całe odcinki w różnych językach.

wtorek, 9 lipca 2013

Wyślij teraz swoje imię na numer ...

STOP. Nie wysyłaj! Nie trać pieniędzy! Wysłałem, sprawdziłem - powiem jak to wygląda byście nie musieli tracić nerw i pieniędzy.

Bez owijaczy i zbędnych wprowadzeń:
12.06.2013 wysłałem sms z imieniem na numer podawany przez radio Zet. Zapłaciłem za to 2,46 zł (zgodnie z regulaminem). Dostałem 4 smsy: dziękczynny, z kodem do obioru tapety na telefon, dwa informacyjne. Do tej pory miło i ok. Wiedziałem jaki jest koszt, zdecydowałem się na to. Regulamin przejrzysty. Nie było ukrytych opłat, nie płaciłem za smsy przychodzące itp.

Ale po paru minutach wkurzyłem się na maksa: dostałem sms, żeby wysłać drugiego smsa to dostanę podpowiedź (pytanie było proste i nie wysyłałbym smsa nie znając odpowiedzi) oraz uwaga: 20 szans na 10.000 zł. Myślę chcą mnie wciągnąć, naciągnąć. Nie wysłałem. Ale pewnie kto inny wysłał. Było to dość niesprawiedliwe, bo ja za 2,46 miałem jedną szansę a ktoś za 4,72 mógł ich mieć 21. Więc gdy przyszedł kolejny sms ogłaszający BONUS specjalnie dla mnie wysłałem, by mieć dodatkowe 20 szans. Po pewnym czasie wkurzenie osiągnęło najwyższy poziom, bo w sumie przyszło jeszcze 5 smsów. Oto one w skrócie ("chwytliwy" początek i ile szans dają):
  • SZAFA GRA W Radiu ZET - 20 szans 
  • RadioZET: Szczęśliwa 26 dla nr ... - 26 szans
  • >> Szczęśliwa 30 RadiaZET<< - 30 szans 
  • RadioZET: Az 250.000zl? WAKACJE? 10.000zł za 1 slowo? - 55 szans
  • - Halo? - RadioZET!! TAK, SLUCHAM! ... ZARAZ LOSOWANIE I MOZESZ WYGRAC nawet 250.000zl lub WAKACJE! Moze zadzwonimy?   - kolejna szansa
Oczywiście nie odpowiadałem już na nie. Byłem zadowolony z siebie - że się wycofałem.Szkoda, że nieco późno. Straciłem 4,72 zł. A ile tracą inni. Żal myśleć. 
A zliczając te wszystkie BONUSY wychodzi, że by mieć jakieś szanse w tej zabawie trzeba by wysłać ok 9 smsów za łączną kwotę 22,14 zł. Gdybym wiedział, że 2,46 to nie koniec i aby nie zniknąć wśród "poważnych graczy", którzy (o ile te szanse się sumują) mogli ich zyskać ponad 150, musiałbym "zainwestować" ponad 20 zł - to bym w ogóle w to nie wchodził.
Oczywiście ktoś naprawdę wygrywa. Np jedna kobieta, która wygrała kilka tysięcy i krzyczała ze szczęścia, mówi, że wysyła smsy codziennie od tylu i tylu lat. Już nie pamiętam liczb, ale jak wtedy na szybko policzyłem to wyszło mi, że wydała więcej niż wygrała. Zatem zachęcam do zbierania do skarbonki zamiast wysyłania smsów. 

Moja przygoda z konkursem sms nie skończyła się wraz z "nieszczęśliwym" dla mnie losowaniem. Otóż kolejnego dnia 13.06.2013 dostałem przynajmniej 4 smsy (może jakieś skasowałem):
  • Pechowa TRZYNASTKA? NIE w RadiuZET.
  • Pamietasz wczorajsza gre? RadioZET ma NIESPODZIANKE! Przenies swoje szanse z wczoraj na DZISIEJSZE 250.000zl! 
  • Uwaga! Szczesliwa 26 dla nr...
  • RadioZET: 13 czerwca mozesz miec tapete i az 55szans w grze o 10.000zl, CWIERC MILIONA zl / WAKACJE!
W kolejne dni także dostawałem smsy. Ich ilość stopniowo malała. Dziś mam spokój. Jeśli ktoś by w to wpadł to od razu podpowiem, że w regulaminie konkursu jest zapisana bezpłatna możliwość zrezygnowania z otrzymywania smsów. To jest pewien pozytyw. Jednak odradzam wysyłanie smsów w takich zabawach, bo się to nie opłaca.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Transport bagażowy

Dziś podzielę się swoim doświadczeniem dotyczącym wyboru transportu bagażowego. Mieliśmy do przewiezienia lodówkę o wysokości 1,8 m. Obdzwoniliśmy wiele firm oferujących transport stąd wiemy, że trafić na dobrą firmę nie jest łatwo. Oczywiście można wybrać pierwszą lepszą: zapłacić ile zechcą, lodówkę znosić samemu z trzeciego piętra i wieźć ją na leżąco. Jednak zachęcam do poszukiwania lepszego rozwiązania. Można oszczędzić nawet kilkadziesiąt złotych, skorzystać w pomocy kierowcy przy wnoszeniu i wieźć lodówkę na stojąco - przypiętą bezpiecznie pasami. 

Przewoźnicy różnie oceniali koszt transportu z Kurczaków (południowy kraniec Łodzi) do Łagiewnik (północny kraniec Łodzi) - wg map Google ok 19 km (trzeba przejechać przez całą Łódź). Najczęściej podawano cenę grubo powyżej 100 zł. Maksymalnie było to 180 zł (z noszeniem).  Jeden kierowca podał rozsądną cenę 80 zł, już byliśmy umówieni, ale na szczęście przed rozłączeniem mówię do żony "spytaj czy na pewno 180 cm wejdzie". No i choć wcześniej o tym mówiła okazało się że kontener w samochodzie ma równo 180 cm i nie da rady w pionie wieźć lodówki. Pan zaproponował transport na leżąco. Nie zgadzajcie się na to nigdy. Wcześniej umówiliśmy się z innym panem, że przewiezie lodówkę i pomoże znieść w cenie 60 zł. Jeszcze miał po mnie podjechać do domu. Niestety wieczorem zadzwonił, że zepsuł mu się samochód. Zatem albo sprawdził sobie dokładanie trasę i uznał, że mu się to nie opłaca; albo dostał lepsze zlecenie; albo faktycznie jeździ gratem, którego musiał bym pewnie pchać z lodówka w środku jak by się po drodze rozkraczył. Kolejny oferent z portalu Tablica.pl był chętny pomóc, wyznaczył cenę na 80 zł, miał wysokie auto, ale nie miał pasów do przypinania. Pewnie na co dzień wozi siano.
Niestety nie mam już numerów telefonów do firm przewozowych, które życzyły sobie 150 zł lub nawet 180 zł, miały nie przystosowane auta lub wykluczały możliwość pomocy przy znoszeniu sprzętu. A szkoda bo jeden facet, to nawet wyzwał moją dociekliwą żonę od patologii.

Mam za to dane firmy jaką wybraliśmy. Pan Jan Komorowski z Pabianic przewiózł nam lodówkę za 70 zł, doliczył 10 zł za znoszenie z trzeciego piętra. Jestem zadowolony z wykonania usługi. Umówiliśmy się, że pan mnie podwiezie na miejsce odbioru lodówki a później odwiózł w okolice domu. Lodówka jechała postawiona pionowo, przypięta pasami. Kierowca jechał bezpiecznie. Na miejscu (w Łagiewnikach) pomógł ustawić lodówkę.
W drodze dowiedziałem się, że jego firma  działa już od wielu lat i oferuje usługi transportowe i obsługę przeprowadzek. Ma tylko jeden samochód, ale współpracuje z innymi, jeśli było by coś większego.
Przewozi towary i rzeczy o wadze do 1,5t i kubaturze do 18m3 (kontener ma wysokość 220 cm). Zajmuje się również przewozem rzeczy delikatnych, antyków, odzieży na wieszakach, przeprowadzkami.
Widzę, że choć w internecie ma kilka ogłoszeń to nie są zamieszczone żadne opinie. Moja jest jak najbardziej pozytywna i dlatego polecam tę firmę.  Telefon: 601 37 40 48.
Zdjęcie samochodu można zobaczyć tu: http://www.firmy.net/transport-drogowy/jan-komorowski,QFFTT.html

niedziela, 7 lipca 2013

kbiz.pl - wyciąganie kasy w Internecie


O tym ile może kosztować bezpłatny wpis w wyszukiwarce biznesowej

27.07.2011 r. na adres mailowy stowarzyszenia dostaliśmy maila zatytułowanego „Prośba o informacje” od p. Krzysztofa Habiaka reprezentującego firmę zajmującą się zbieraniem ofert oraz zapytań ofertowych dla  przedsiębiorstw, za pośrednictwem internetu. Zachęcał by dodać informacje (adres, telefon, krótki opis) o prowadzonej przez nas działalności do serwisu kbiz.pl, bo rzekomo pojawiały się liczne zapytania dotyczące naszej branży a jego serwis stara się skompletować informacje na temat poszukiwanych firm. W mailu zapewniano, że „Oczywiście dodanie wpisu jest (bezterminowo) bezpłatne i do niczego niezobowiązujące”. Moją czujność uśpiły też loga funduszy unijnych znajdujące się na stronie kbiz.pl i dodałem wpis do serwisu.

Później już nie wchodziłem na stronę kbiz.pl, choć dostawałem maile o rzekomo oczekujących wiadomościach, ale uznałem że podane dane do bezpośredniego kontaktu wystarczą zainteresowanym osobom a reklam nie chciałem czytać. Wpis w kbiz.pl nie przyniósł stowarzyszeniu żadnego pożytku.  

7.05.2013 r. administrator serwisu kbiz.pl wysłał informację o zmianie regulaminu. Później okazało się, że regulamin zmienił się znacznie m.in. serwis z bezpłatnego stał się płatny.  W przypadku braku akceptacji nowych warunków kazano złożyć pisemne oświadczenie w terminie do 21 maja 2013r. Ciekawe czy takie oświadczenie dotarło by w ogóle do kbiz.pl, bo list z rezygnacją z „usług” kbiz.pl, który wysłałem miesiąc temu wrócił z informacją, że adresat wyprowadził się. A jeśli chodzi o adres kbiz.pl to jest to adres wirtualny oferowany przez jedną z wrocławskich firm.

Miesiąc później dostaliśmy fakturę na kwotę 123 zł. I wówczas po dokładnym sprawdzeniu regulaminu okazało się, że wpadliśmy w pułapkę. Nie sądziłem, że można być tak chciwym chamem, by kazać płacić za bezpłatną usługę; by zmieniać regulamin w sposób kreujący nowe zobowiązanie; by wymagać pisemnej formy rezygnacji z usługi choć żadna pisemna umowa nie została zawarta.

Sprawa jest już szeroko komentowana. Oszukanych zostało kilka tysięcy przedsiębiorców. Dla p. Krzysztofa Habiaka nie ma to znaczenia. Nie ważne czy oszukał dużą firmę czy małe stowarzyszenie (które liczy się z każdą złotówką). Dla niego liczy się tylko kasa – oby wkrótce się przeliczył.

Poszkodowani przez kbiz.pl dzielą się na tych którzy nie zamierzają płacić, wysyłają odmowę przyjęcia faktury, zgłaszają sprawę na policję, interweniują w urzędzie skarbowym i są gotowi walczyć w Sądzie oraz na tych którzy zapłacili uznając, że 123 zł to nie dużo i nie chcąc tracić czasu i pieniędzy na dojazdy do Sądu w drugim końcu Polski. Bardziej zdeterminowani są pewnie ludzie, którzy nigdy nie dodawali tam wpisu (a są i tacy) a ich dane (często z błędami) wklepał być może sam cwaniaczek.I widzę, że już coś zdziałali: http://www.dus.wroclaw.pl/pl/news/300/PR%C3%93BA_W%C5%81UDZENIA_OP%C5%81ATY_ZA_FV

Ten kto nie zapłacił dostawał kolejne maile i pisma np. o wszczęciu postępowania windykacyjnego, przedsądowe wezwanie do zapłaty, zawiadomienie o zamiarze wszczęcia w urzędzie skarbowym procedury korekty podatku VAT.

Internet jest dobrym narzędziem komunikacji, źródłem informacji, sprzymierzeńcem robienia interesów. Jednak tacy jak p. Krzysztof Habiak niszczą zaufanie społeczne wobec nowych technologii. Temu „panu” życzę oczywiście wszystkiego najgorszego i różowej opalenizny w kratkę.

Wpis ten (mój pierwszy na blogu) nie podaje rozwiązania sprawy kbiz.pl (bo go nie znam). Jest ku przestrodze, że czasem spełniając czyjąś prośbę o dokonanie darmowego wpisu możesz dostać fakturę do zapłaty.

Więcej o kbiz.pl: