O tym ile może kosztować bezpłatny wpis w wyszukiwarce biznesowej
27.07.2011 r. na adres mailowy stowarzyszenia dostaliśmy
maila zatytułowanego „Prośba o informacje” od p. Krzysztofa Habiaka reprezentującego
firmę zajmującą się zbieraniem ofert oraz zapytań ofertowych dla
przedsiębiorstw, za pośrednictwem internetu. Zachęcał by dodać informacje
(adres, telefon, krótki opis) o prowadzonej przez nas działalności do serwisu kbiz.pl, bo rzekomo pojawiały się
liczne zapytania dotyczące naszej branży a jego serwis stara się skompletować informacje
na temat poszukiwanych firm. W mailu zapewniano, że „Oczywiście dodanie wpisu
jest (bezterminowo) bezpłatne i do niczego niezobowiązujące”. Moją czujność
uśpiły też loga funduszy unijnych znajdujące się na stronie kbiz.pl i dodałem
wpis do serwisu.
Później już nie wchodziłem na stronę kbiz.pl, choć
dostawałem maile o rzekomo oczekujących wiadomościach, ale uznałem że podane
dane do bezpośredniego kontaktu wystarczą zainteresowanym osobom a reklam nie
chciałem czytać. Wpis w kbiz.pl nie przyniósł stowarzyszeniu żadnego pożytku.
7.05.2013 r. administrator serwisu kbiz.pl wysłał informację
o zmianie regulaminu. Później okazało się, że regulamin zmienił się znacznie m.in.
serwis z bezpłatnego stał się płatny. W
przypadku braku akceptacji nowych warunków kazano złożyć pisemne oświadczenie w
terminie do 21 maja 2013r. Ciekawe czy takie oświadczenie dotarło by w ogóle do
kbiz.pl, bo list z rezygnacją z „usług” kbiz.pl, który wysłałem miesiąc temu
wrócił z informacją, że adresat wyprowadził się. A jeśli chodzi o adres kbiz.pl
to jest to adres wirtualny oferowany przez jedną z wrocławskich firm.
Miesiąc później dostaliśmy fakturę na kwotę 123 zł. I
wówczas po dokładnym sprawdzeniu regulaminu okazało się, że wpadliśmy w
pułapkę. Nie sądziłem, że można być tak chciwym chamem, by kazać płacić za
bezpłatną usługę; by zmieniać regulamin w sposób kreujący nowe zobowiązanie; by
wymagać pisemnej formy rezygnacji z usługi choć żadna pisemna umowa nie została
zawarta.
Sprawa jest już szeroko komentowana. Oszukanych zostało
kilka tysięcy przedsiębiorców. Dla p. Krzysztofa Habiaka nie ma to znaczenia.
Nie ważne czy oszukał dużą firmę czy małe stowarzyszenie (które liczy się z
każdą złotówką). Dla niego liczy się tylko kasa – oby wkrótce się przeliczył.
Poszkodowani przez kbiz.pl dzielą się na tych którzy nie
zamierzają płacić, wysyłają odmowę przyjęcia faktury, zgłaszają sprawę na
policję, interweniują w urzędzie skarbowym i są gotowi walczyć w Sądzie oraz na
tych którzy zapłacili uznając, że 123 zł to nie dużo i nie chcąc tracić czasu i
pieniędzy na dojazdy do Sądu w drugim końcu Polski. Bardziej zdeterminowani są
pewnie ludzie, którzy nigdy nie dodawali tam wpisu (a są i tacy) a ich dane
(często z błędami) wklepał być może sam cwaniaczek.I widzę, że już coś zdziałali: http://www.dus.wroclaw.pl/pl/news/300/PR%C3%93BA_W%C5%81UDZENIA_OP%C5%81ATY_ZA_FV
Ten kto nie zapłacił dostawał kolejne maile i pisma np. o
wszczęciu postępowania windykacyjnego, przedsądowe
wezwanie do zapłaty, zawiadomienie o zamiarze wszczęcia w urzędzie skarbowym
procedury korekty podatku VAT.
Internet jest dobrym
narzędziem komunikacji, źródłem informacji, sprzymierzeńcem robienia interesów.
Jednak tacy jak p. Krzysztof Habiak niszczą zaufanie społeczne wobec nowych
technologii. Temu „panu” życzę oczywiście wszystkiego najgorszego i różowej
opalenizny w kratkę.
Wpis ten (mój
pierwszy na blogu) nie podaje rozwiązania sprawy kbiz.pl (bo go nie znam). Jest
ku przestrodze, że czasem spełniając czyjąś prośbę o dokonanie darmowego wpisu
możesz dostać fakturę do zapłaty.
Więcej o kbiz.pl:
http://www.polskieradio.pl/10/485/Artykul/864667,Sprawa-kbiz-czyli-jak-internetowy-katalog-zamienia-sie-w-platna-reklame
nowe info:
http://ttv.pl/archiwum/95561,internetowemu-oszustowi-puszczaja-nerwy,0.html
https://www.facebook.com/NieswiadomiKlienciKbiz
nowe info:
http://ttv.pl/archiwum/95561,internetowemu-oszustowi-puszczaja-nerwy,0.html
https://www.facebook.com/NieswiadomiKlienciKbiz